Witam
Moja historia zaczęła się 13.05.13 r. - wówczas udałem się na wizytę do urologa, zaniepokojony uczuciem twardszego lewego jądra. Stan ten utrzymywał się mniej więcej od 3 tygodni przed tą wizytą - początkowo objawy pasowały mi pod przepuklinę pachwinowo/mosznową, tymbardziej, że w międzyczasie zagrałem w dwóch meczach (po 3 miesięcznej przerwie w treningach), po których pobolewały mnie pachwiny. A przepuklina powstaje ponoć po nagłym wysiłku. Jednocześnie wyczytałem, że przy nowotworach jąder wcale nie muszę odczuwać bólu, a owe twardsze jądro ani razu mnie nie zabolało...
Diagnoza: guz jądra lewego... Muszę w tym miejscu przyznać, że trafiłem na urologa, który swoim zachowaniem zmienia obraz polskiej służby zdrowia (wizyta była w ramach NFZ). Powiedział, że to początkowe stadium, jednakże jądro trzeba szybko wyciąć. Wykonał kilka telefonów po swoich znajomych lekarzach i "załatwił" mi zabieg 4 dni później w szpitalu.
Wycięcie jądra przebiegło pomyślnie, zdążyłem się już nieco oswoić z tymi fatalnymi myślami, które krążyły mi po głowie. Ponownie humor zepsuł mi się przy wypisie ze szpitala - lekarz wraz z wypisem poinformował, że muszę zgłosić się na oddział onkologii, bowiem wyniki nie są za ciekawe. Markery AFP przed zabiegiem (16.05.13 r.) wynosiły 720,9 (norma 0,00-8,00), LDH IFCC: 167 (norma 135-225).
Dwa tygodnie później odebrałem wynik badania histopatologicznego:
Makroskopowo:
jądro lewe o wymiarach 4,5x3x2,5 cm ; powrózek 6 cm; guz w jądrze szaro-kremowy 3x2x2 cm.
Mikroskopowo:
Guz zarodkowy jądra z elementami:
carcinoma embryonale, yolk sac tumor, teratoma. pT1.
Cały guz umiejscowiony w jądrze, nie nacieka osłonki, najądrza i powrózka nasiennego. Linia cięcia powrózka wolna od zmian nowotworowych.
USG płuc: Widoczne pola płucne bez zmian ogniskowych.
Na wizytę u onkologa musiałem czekać 2 tygodnie, toteż nie tracąc czasu wykonałem kolejne badania.
3.06.13 r. Wykonałem ponownie badanie krwi, ze względu na AFP: 60,89 (norma 0,00-5,80)
5.06.13 r. Tomograf komputerowy jamy brzusznej:
Wątroba, pęcherzyk żółciowy, śledziona, trzustka, nerki oraz narzady miednicy malej prawidlowe. Nie widać powiększonych węzłów chłonnych.
11.06.13 r. - Wizyta u onkologa (WCO w Poznaniu). Onkolog zdecydował o ponownym wykonaniu badań krwi pod kątem biochemii.
Wyniki:
AFP: 29,3 (norma 0,00-7,00);
LDH: 153 U/L (norma 135-225);
HCG: 0,1 mIU/mL (norma 0,0-5,0).
Po zapoznaniu się ze wszystkimi badaniami profesor stwierdził, że 25.06.13 r. odbędzie się kolejne badanie krwi pod kątem AFP - jeśli markery wrócą do normy/spadną (nie zapamiętałem dokładnie) to wystarczy obserwacja...
Czy ktoś z forumowiczów/ekspertów miał styczność z podobnym przypadkiem - czy obserwacja jest wystarczająca? Jakie jest ewentualne ryzyko nawrotu itp...? Ufam onkologowi, którego spotkałem, jednakże w każdej sytuacji życiowej pragnę się upewnić czy wszystko jest na 100% OK.