Po kolejnych dwóch dniach i kolejnych większy krwi, po dwie jednostki dziennie w środę rano znowu zemdlałem podczas siadania z lóżka na wózek inwalidzki celem transportu do kibelka. Po badaniu wyszło ze hgb spadło do 4,5 albo nawet 4,2.w każdym razie na wydziale wewnętrznym zaczęli wszyscy latać w panice. Nie przyzwyczajeni do tego typu sytuacji stresowych trochę panikowali... Szybko krew, natychmiast gastroskopia, biegiem, ale trzeba zlecenie, najpierw ratowanie życia potem papiery, ale pytanie doktorze....itd. Czekałem z żoną cierpliwie na obrót sytuacji. Już mnie zabierali na gastro ale cofnęli żeby najpierw podać krew żebym nie odleciał przy badaniu... Potem gastro nawet szybko i nie tak traumatyczne jak za pierwszym razem i od razu przeniesienie na chirurgię. No i tu zaczęło się prawidłowe leczenie. Kroplówki non stop, pompa i badania. Póki co wychodzi na to że ma się ku lepszemu. Nie wiem czy całkowicie już zasechł ten wrzód.. Zobaczymy.w razie co na stół i będą go obszywać. Jak zwykle cierpliwości mi brakuje ale juz wyluzowałem pewnie za sprawą relanium
z mniej przyjemnych rzeczy przeżyłem jeszcze pierwszy raz w życiu cewnikowanie i some do żołądka... Masakra jedno i drugie ale jak konieczne to co zrobić.. Pozdrawiam i nieustannie proszę o modlitwę. Dodam iż mam coraz więcej spokoju i pewności w sobie i w tym że nie jestem